Ach, te klimaty!

Piątek 16 sierpnia 2013

Przyznacie Państwo, że takiego klimatu, jaki jest nad polskim morzem nie ma nigdzie indziej. I nie chodzi mi o zacinający deszcz i lodowate (za to jakie!) fale, jakie nader często zastajemy nad Bałtykiem, (choć ostatnio to raczej można mówić o fali tropikalnego żaru). Mam na myśli jedyną w swoim rodzaju smażoną rybę (przy okazji, nienawidzę wszędobylskich zdrobnień, widniejących na szyldach nadmorskich smażalni, typu „smaczna rybka, zimne piwko”. Wiem, że to może sprawa dla psychologa, ale… po prostu nienawidzę i już). Poza wspomnianą rybą uwielbiam te malownicze kluby i klubiki (kurcze, a miało być bez zdrobnień), gdzie różnej maści i talentu DJe dają czadu przy syntezatorach, zapodając nieśmiertelne polskie (i nie tylko hity), a czasem zapraszając uczestników biby do karaoke. Ktoś - zresztą ja także – powie: takie coś jest przecież i w Grecji, i w Hiszpanii. No pewnie, że jest. Wobec czego czym różni się owy klimat nadbałtycki od tego śródziemnomorskiego? Otóż … tego nie da się wyjaśnić, bo klimat po prostu klimatem jest i basta.

Jest jeszcze jedna cecha typowa dla naszego wybrzeża: handel jagodziankami (jaaagodzianki!), gotowaną kukurydzą (dwiee kolbyyy sieeedem złotych!), piwem (doobry, orzeeeźwiaający brooowar!) i innymi specjałami kupowanymi na mieście za ¾ ceny, a sprzedawanych na plaży po horrendalnych cenach. I tak ostatnio, będąc we Władysławowie, kiedy już zjadłem tę nieszczęsną jagodziankę i popiłem piwem (niestety, nie było zimne), pozwoliłem sobie na krótką rozmowę z takim jednym, obładowanym gigantycznym plecakiem z mrożoną kawą (kubek tylko 8 zł). Spytałem się, czy oni, ci obwoźni sprzedawcy, nie wchodzą sobie w drogę, w końcu tylu ich po piachu się pęta. On mi na to, że już od lat jest ich określona liczba, która nie zmienia się od dłuższego czasu. A co, pytam, gdyby ktoś „spoza układu” wziął się za orzeszki w karmelu i drożdżówki? Chłopak ostrożnie obejrzał się i szeptem odparł: - nie ma takiej opcji. Kilku próbowało, ale po rozmowie na wydmach wycofali się z interesu.

I tak, drodzy Czytelnicy, doszliśmy do jeszcze jednego aspektu tego naszego nadbałtyckiego klimatu: można to nazwać przesadną solidarnością, dbaniem o własne interesy (delikatnie) lub po prostu chęcią utrzymania się na stołku (bardziej dosadniej). Toteż nie martwmy się, że już półmetek wakacji. Przecież takie nadbałtyckie klimaty mamy cały rok. I nie tylko nad morzem.

 

Wojciech Obremski

Redaktor naczelny

wykonanie: gardziejewski.pl

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z polityką dotyczącą cookies. Zamknij