Najgorszy rząd od 1989 r.

Niedziela 16 stycznia 2022

Nie wiem, czy to brak słońca, czy jakieś przesilenie zimowe, czy aktualna sytuacja w kraju, ale od jakiegoś czasu mam parszywe samopoczucie. Jestem za to pewien, że pisowki rząd za chwilę nas wykończy. Na covid umiera średnio ok 500 osób dziennie (od początku pandemii już ponad 100 000 osób). Tym samym jako kraj jesteśmy w samym ogonie nie tylko Europy, ale całego świata. Co najciekawsze diagnozujemy kilkanaście do maksymalnie 20 tys. przypadków dziennie. Dla porównania we Francji i Włoszech diagnozuje się codziennie po kilkaset tysięcy zachorowań, a umiera maksymalnie do 300 osób dziennie (testów do miliona dziennie – w Polsce maksymalnie do 100 tys.). Czy to znaczy, że w Polsce wirus jest bardziej zjadliwy? Nie, zwyczajnie rząd kompletnie nie radzi sobie zarówno z badaniami jak i łagodzeniem skutków zachorowań, ale także z profilaktyką. Zaraza się rozszerza, ludzie umierają, a odpowiedzialnych decyzji brak. Są tylko półśrodki, które nic nie dają. Nawet społeczna rada medyczna ds. covid zrezygnowała z doradzania rządowi, bo stwierdziła, że sensu brak jeżeli rozwiązania, które proponują i tak „ministry” mają w dupie.

Sytuacja w gospodarce jest dramatyczna. Na wielu zakładach i magazynach praca staje, bo część załogi jest chora, a część przebywa na kwarantannie. To od początku chleb powszedni również w mojej firmie. Przy niedużej załodze każda osoba na kwarantannie wiąże się z dwa razy większymi kosztami, ponieważ trzeba płacić zarówno osobie izolowanej jak i osobie która ją zastępuje. Mali i średniacy mogą w końcu skończyć z bankructwem, duże firmy rekompensują sobie podwyższając ceny. Spowolniona produkcja powoduje brak produktów na rynku, a popyt wrócił do poziomów sprzed pandemii. To oprócz wyższych cen za energie główne czynniki które wpływają na wysoką inflację. Rozwiązaniem byłoby, gdyby rząd przejął koszty związane z wysłaniem pracownika na kwarantannę. Przedsiębiorcy mogliby znacznie spokojniej funkcjonować, nie martwiąc się czy będą mieli pieniądze na wypłaty na koniec miesiąca i nie byliby zmuszani do podwyższania cen za swoje usługi i towary. Poza tym, to w końcu nie przedsiębiorca, ale rząd wymyślił kwarantannę! Dlaczego zatem firmy mają za nią płacić?

Żeby mało było problemów z kadrami w firmach, to wymyślili geniusze „polski wał”. Jak ktoś się cieszy z tego, że dostał 100-150 zł więcej miesięcznie, to pragnę uświadomić, że przy obecnych cenach wyda miesięcznie minimum 500 zł więcej na zakupy, ale też za energię, paliwo na ogrzanie domu lub mieszkania (bez znaczenia czy miejska ciepłownia, gaz, węgiel czy nawet drewno) i inne media. Wszyscy z pensją lub emeryturą powyżej 5500 zł brutto zostali zakwalifikowani przez PiS do klasy średniej. Brzmi pięknie, a co to oznacza w praktyce? Po pierwsze nie dość, że kokosów nie zarabiali, to od stycznia przez „polski wał” ich pensje są jeszcze niższe. Po drugie niech mają świadomość, że w opinii jaśnie nam panującego Jarosława I Kaczyńskiego są cwaniakami więc niech nie cwaniaczą, tylko niech płacą. Trzeba Wam, drodzy nauczyciele, policjanci, wojskowi, emeryci i inni otrzymujący powyżej 3500 zł na rękę miesięcznie ograniczyć waszą „ekspansję dochodową” (cytat z J. Kaczyńskiego).

Przedstawiciele rządu prześcigają się w zapewnieniach, że wysoka inflacja to w głównej mierze efekt wysokich cen energii, gazu itp. Nie zorientowali się jeszcze, że dokładają do tego sporo cegiełek również w postaci „polskiego wału”. Przedsiębiorcy w odpowiedzi na wyższe podatki odbijają piłeczkę podnosząc drastycznie ceny, czego głupi tylko nie zauważy. Kulminacja będzie w granicach połowy lutego kiedy zorientują się, ile będą musieli zapłacić różnych danin za styczeń.

Cieszyć mogą się za to ci, co pracą się nie hańbią (szlachta nie pracuje). Dla nich korzyści coraz więcej. Za to ci co chcą się dorobić pracą własnych rąk są przykładnie karani. Jako przedsiębiorcy odechciewa mi się wszystkiego jak pomyślę, że za każdy zarobiony pieniądz będę musiał oddać 26% podatku (17% dochodowy + 9% składka zdrowotna). Oczywiście z tego co mi zostanie kupując cokolwiek też będę musiał zapłacić podatek.

Najgłupsze w tym wszystkim jest to, że zapłacą mali i średni, a ci co zarabiają miliony jak tylko pomyślą, to nie stracą na „polskim wale” nawet złotówki a może nawet zyskają. W internetach roi się od firm doradczych (magików), które tak zoptymalizują podatki, że najlepiej(!) zarabiający zagrają na nosie Kaczyńskiemu i Morawieckiemu. Nie jest to ani skomplikowane ani nielegalne. Wystarczy zamiast zwykłej działalności na osobę fizyczną założyć np. spółkę komandytowo-akcyjną i realne podatki pozostaną nadal na poziomie 19%. Ze względu na dość skomplikowany charakter takiej działalności jest to forma opłacalna dla osób z dochodami powyżej 200 tys. zł rocznie. Nierealne dla „średniaków” z pensjami 40 – 50 tys. zł rocznie.

Adam Piotrowski

wykonanie: gardziejewski.pl

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z polityką dotyczącą cookies. Zamknij