Marcus Veans…
Wtorek 21 listopada 2017
Taki pseudonim artystyczny od pewnego czasu funkcjonuje w sieci. Kryje się pod nim sympatyczny, w sile wieku człowiek, mieszkający na stałe w Żubrowie, pod Sulęcinem, pracujący od kilku lat za granicą. Marek Rzyczkowski do domu zjeżdża tylko na dłuższe weekendy. Z wykształcenia specjalista od rekreacji i turystyki, aktualnie zajmuje się logistyką. Hobby, a to jest najważniejsze – to gra na gitarze solowej i tworzenie muzyki.
Mam kilka zawodów – mówi Marek. – Ukończyłem wyższą szkołę sportową, jestem informatykiem i grafikiem. Na gitarze pogrywam w sumie 25 lat, i kilkanaście „wioseł zagrałem już na śmierć” się zwykło w branży mawiać. Dziś są u mnie już tylko trzy z tzw. wyższej półki, używane naprzemiennie, ale bardzo pomocne przy nagrywaniu w studiu.
A twoja działalność w Sulęcinie? - Grałem razem z Waldkiem Handzlewiczem na warsztatach terapii zajęciowej. Wówczas w zespole rockowym gitara solowa należała do mnie. Teraz eksperymentując już sam z różnymi rodzajami muzyki komponuję nie tylko rocka, ale i międzyczasie muzykę elektroniczną, szukając przy tym nowych doświadczeń muzycznych. To też pomaga w kreatywności i dzięki temu jest więcej pomysłów na realizację. Pozwala to na łączenie wielu instrumentów ze sobą. To mnie inspiruje i robię to na chwilę obecną non profit. Chociaż czasem pojawiają się propozycję. Być może z nich w przyszłości skorzystam. Wejście na rynek jest jednak bardziej skomplikowane niż się może wydawać. Decyduje siła przebicia, a jest nią tworzona muzyka z własnymi oryginalnymi akcentami i w dużej mierze także promocja samego siebie, bez której człowiek na rynku muzycznym praktycznie w dzisiejszych czasach nie istnieje.
Muzyka zatem jest dla Ciebie na razie hobby… - Po pracy, samotnie w wynajętym pomieszczeniu czyli.. moim „małym studiu” pod Berlinem, aby zabić tęsknotę, czy wręcz zrelaksować się, muzyka po prostu mnie napędza – wykorzystując cały sprzęt jaki mam, staram się urzeczywistniać moje pomysły muzyczne. Trudno dziś jednoznacznie zdefiniować, czy trafię w niszę, gdzie mógłbym zaistnieć. Okazjonalnie przyjazne mi osoby wykorzystują moją twórczość, ale jest to na zasadzie przysługa za przysługę. Bo to wymusza życie. Chociaż… jedna z zagranicznych wytwórni płytowych coś już zaproponowała. Przed nagraniem własnego krążka najważniejsze jest jednak to, aby mieć historię swojej twórczości i aktualne utwory w internecie. Wydawca inwestując wybiera wg swoich kryteriów i zasad.
Gra na gitarze solowej to eksplozja pomysłów. Improwizacja czasami tylko zapamiętana i to nie zawsze, bo artyści to swoisty konglomerat myśli, Jak sobie z tym radzisz? – Oczywiście masz rację. Występ zespołu na koncercie, przykładowo gitarzysta grający bluesa - jego improwizacja może być czasem bardziej bogata niż ta przy nagrywaniu na ścieżce dźwiękowej w studiu. Tam dochodzi publiczność i wspaniała atmosfera, także inni muzycy w zespole. Praca w studiu to już coś innego bo trzeba temu wszystkiego poświęcić więcej czasu i samemu stworzyć sobie odpowiedni klimat. Przy komponowaniu muzyki komputer jest moim podstawowym narzędziem. I tutaj wpadam w coraz nowsze, ciekawsze według mnie aranżacje już wcześniej zapisanych pomysłów i to jest chyba najbardziej efektywne. Najważniejsze jest to by zapisywać wszystkie pomysły i mieć zawsze „coś w szufladzie”. Co innego to też muzyk grający w zespole. Zespół to kilku muzyków i więcej pomysłów, natomiast siedząc w studiu i tworząc samemu jest zupełnie inaczej ponieważ sam jestem odpowiedzialny za partie wszystkich instrumentów. Tu pracuje wyobraźnia muzyczna, kreatywność w bardzo dużej mierze aby poskładać te pomysły w całość a to nie jest wcale łatwe. Komputer też nie zrobi za nas wszystkiego.
Jak przychodzą pomysły, skąd się biorą? - Dźwięki każdy z nas muzyków ma w głowie i zawsze „coś w niej gra”, a sztuką jest przełożyć to wszystko na utwór, żeby nie zapomnieć dobrego pomysłu, który kiedyś być może będzie tym jedynym „złotym klasykiem”. Pomysłów nie zapisuję w systemie nutowym. Jestem typowym „słuchowcem”, a pamięć słuchowa to w tym wszystkim istotny element.
Czy tylko muzyka wypełnia Twój czas wolny? - Często maluję i interesuję się architekturą wnętrz. Wyniosłem to z Liceum Plastycznego. Forma jest różna. Często decyduje nastrój. Ale muzyka w tym wszystkim jest jednak najważniejsza. Marzeniem jest wydanie własnej płyty solowej i stworzenie na Youtubie własnego kanału z lekcjami video nauki gry na gitarze, aby młodzi nie wyważali otwartych drzwi. Ucząc się różnych technik gitarowych dochodziłem do tego bardzo długi czas bo kiedyś nie było tak szerokiego dostępu do mediów i informacji. Teraz chciałbym podzielić się tym wszystkim z początkującymi adeptami muzyki gitarowej, aby pomóc im skrócić drogę. W swej twórczości nie czuje się wypalonym, choć kreatywność też ma swoje granice. Póki jest wena i cel będę grał i tworzył, bo najważniejsza jest w tym wszystkim konsekwencja w działaniu. A kwestia wylansowania się na szeroką wodę to już inna sprawa. Filmiki na Facebooku są też dla mnie istotną pomocą. Dostrzegają je inni. Zaakceptują lub nie i wyrażają opinie. To jest bardzo pomocne i fanów nie powinno się lekceważyć. W tej chwili strona jest w trakcie przebudowy ale niebawem będzie tam sporo materiałów dźwiękowych i video mojego własnego autorstwa.
W domowym zaciszu Marka można znaleźć instrumenty, kontrolery midi, wzmacniacze lampowe, syntezatory i płyty. Także w sporej ilości te winylowe. Starocie jak się to określa. Królestwo artysty. Szukajmy na fejsie Marka pod pseudonimem Marcus Veans. Szukajmy jego utworów. Warto.
Rozmawiał Lech Malinowski, fot. ze zbiorów Marka